poniedziałek, 28 stycznia 2013

Wampirze oczy internatu cz.3


Niedziela, popołudnie.

- Twój organizm jest mocno osłabiony. Nie wiemy jeszcze z jakiej przyczyny zemdlałaś. Nic nie wskazuje na to byś miała anemię - taką odpowiedź dał mi lekarz. Nie mogłam uwierzyć, że to działo się naprawdę. Jak to "osłabiony"? Fakt, ostatnimi dniami dużo się wydarzyło, ale to chyba nie przez stres? Wszystko robiło się coraz bardziej skomplikowane. Jeszcze ten łańcuszek spoczywający na mojej szafce. Ten, który dostałam od swojej matki na piętnaste urodziny. Skąd on go miał? Nie mówcie mi, że wziął go wraz z moim telefonem... Miałam już dość tego wszystkiego. Muszę się komuś wyżalić, bo coś czuję, że sama sobie nie poradzę. Jak to wszystko się działo? Myślałam, że straciłam przytomność i ten mężczyzna był złudzeniem wytworzonym przez mój mózg. Tak wmawiałam sobie gdy nie mogłam usnąć, ale rano moje przekonania legły w gruzach, gdy po otwarciu szuflady zobaczyłam swój wisiorek. Robiło się to wszystko coraz bardziej podejrzane. Już się nie bałam jak za pierwszym razem. Teraz liczyło się tylko jedno. Dowiedzieć się całej prawdy albo zwariować na dobre.

Leżałam na plecach z zamkniętymi oczami, kiedy nagle moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi, w których stała zmartwiona Mery. Weszła powoli z obawą o mnie. Pewnie myślała, że ucięłam sobie drzemkę. Gdybym chociaż umiała zasnąć spokojnie..
- Przeszkadzam? - szepnęła.
- Nie musisz obchodzić się ze mną jak z jajkiem - spojrzałam na nią, a następnie przeszłam do pozycji siedzącej. - Tak właściwie to cieszę się, że przyszłaś. W samotności zapewne bym zwariowała.
- Miło to słyszeć. Przyniosłam coś dla ciebie - potrząsnęła reklamówką, której wcześniej nie zauważyłam.
- Co masz ?
- Coś co tygryski lubią najbardziej - wyciągnęła kilka batonów i dwa soki owocowe. Gdy to ujrzałam mój nastrój diametralnie się zmienił. Wzięłam do ręki snikersa. Po jego rozpakowaniu ugryzłam kawałek. Mała rzecz, a cieszy.
- Dzięki. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Dopiero na własnej skórze przekonałam się jakie jedzenie w szpitalach jest niedobre - mimowolnie się wzdrygnęłam na samą myśl o dzisiejszym śniadaniu.
 - Szkoda tylko, że rodzice nie mogą mnie odwiedzić - powiedziałam ze smutkiem. Niestety dzielą nas za duże kilometry. Chociaż i tak od samego rana byłam bombardowana telefonami od matki. Dobrze, że wczoraj wieczorem Mery mi pożyczyła swoją komórkę. Nie wiem co bym bez niej zrobiła i jak bym wytłumaczyła zniknięcie swojej. Moim kolejnym pocieszeniem była druga karta SIM, którą miałam schowaną w piórniku.
- Za dwa tygodnie jedziesz do domu. To niedługo, powinnaś wytrzymać - dodawała mi otuchy.
- O ile dożyję.
- Co masz na myśli? - była najwyraźniej zaniepokojona moimi słowami.
- Bo muszę ci coś po.... - urwałam w połowie zdania, ponieważ usłyszałam rozkazujący głos, który do mnie mówił - Nie możesz jej tego powiedzieć! - moje oczy się rozszerzyły. Jak to.. gdzie.. skąd? Spojrzałam dezorientowana na towarzyszkę i nie zauważyłam zmian w jej zachowaniu, a to znaczyłoby, że ona tego nie słyszała.
- Coś się stało? - wystraszyła się trochę. Chyba przez moje zamieszanie, które w jej oczach musiało wyglądać nie na miejscu.
- N-nic takiego - pokręciłam przecząco głową. Dlaczego akurat teraz musiałam go znowu usłyszeć? Jaki był zakres jego możliwości prześladowania mnie, jeżeli nie chce abym komuś to mówiła? Dobrze, nie powiem. Nigdy nie wiadomo co ten psychopata znowu może wymyślić. Ostrożności nigdy dość. Jednak wizja zmagania się samej z kłopotami była strasznie bolesna. Zero wsparcia i porady od drugiej osoby. Nie mam wyboru. Odkryję sama jego prawdziwą osobowość, a także poznam motywy, które nim kierują.
- To co chciałaś powiedzieć?
- Zgłosiłaś zaginięcie mojego telefonu? - powiedziałam wymijająco. Musiałam zmienić temat, a to była dobra okazja zapytania się o moją zgubę.
- Ach, o to ci chodziło. Pewnie, że to zrobiłam. Dyrektor nieźle się wkurzył. No przecież to taki porządny internat - zaśmiała się - Powiedział, że podejmie odpowiednie kroki aby go odnaleźć w najgorszym wypadku...
- Dobra nie kończ - zrobiłam gest ręką, by przestała. Nie chciałam słyszeć o tym, że nigdy już go nie odzyskam. To było nie do pomyślenia! Oburzyłam się lekko. Chociaż zachowanie mojej przyjaciółki było dość dziwne. Co miała na myśli mówiąc "o to ci chodziło"? Przyglądałam się jej podejrzliwym wzrokiem. Czy ja o czymś tu przypadkiem nie wiem? Nie, cofnij. Znajduje się w takim położeniu, że nic nie wiem. Minęło parę dni, a moje życie wywróciło się do góry nogami. Chcę już żyć normalnie, a jeszcze pomyśleć, że niedawno uważałam swoje życie za rutynę, która jest mi narzucana przez innych i chciałam aby wreszcie coś się wydarzyło. Teraz za taki tok myślenia uderzyłabym głową o ścianę.
- Jak tam chcesz - wzruszyła ramionami. - Tak w ogóle to czemu zachowujesz się.. tak jakby... dziwnie? - to pytanie zbiło mnie z tropu.
- A-ale o co ci chodzi?
- Od dwóch dni jesteś myślami gdzie indziej.
- Eee.. no to.. przez ten telefon - czy ja nauczę się kiedyś kłamać?
- Nie martw się takimi drobnostkami. Ważniejsze jest twoje zdrowie i jak coś leży ci na sercu to śmiało mi o tym powiedz, a zrobię co w moich siłach.
- Okej - zapewniłam ją.

Rozmawiałyśmy jeszcze z godzinkę. Dowiedziałam się, że w internacie nieźle plotkują o mnie. Szczególnie Alice. Miss roku w najszybszym roznoszeniu i wymyślaniu informacji. Tej to musiało się nudzić. W końcu miała kolejną sensację. Ciekawe co będzie jak wrócę do szkoły. Będę musiała się uzbroić w cierpliwość i zainwestować w kilka ciętych ripost. Mery obiecała, że wszystkiego się dyskretnie dowie abym mogła później wiedzieć na czym stoję i przed czym, a raczej przed kim mam się bronić.  W takich momentach dziękowałam całemu światu, że przytrafiła mi się taka dobra przyjaciółka. Chociaż dzisiaj to ona też zachowywała się dziwnie. Niektórych jej odchyłów nie umiałam wyjaśnić. Może to ma związek z nowo przybyłym chłopakiem do szkoły. Może jej się podoba?

Po naszej długiej rozmowie dziewczyna spojrzała na zegarek i uśmiechnęła się w dwuznaczny sposób.
- To ja już będę się zbierać. Lekcje same się nie zrobią - stanęła i zaczęła zmierzać w stronę drzwi. Gdy się przy nich znalazła, odwróciła się - To cześć - rzuciła. Ostatnie co ujrzałam to znowu ten uśmiech, później oddalająca się sylwetkę, by na końcu w zupełności stracić ją z pola widzenia. W tym momencie miałam ochotę wyskoczyć przez okno. Niestety kraty mi to uniemożliwiały. Więc złapałam się rękami za głowę, a następnie poczochrałam swoje włosy by potem przejechać  dłońmi po całej długości twarzy. OSZALEJĘ! Za dużo przez mój mózg przebiegło informacji. Musze wszystko na spokojnie przemyśleć. Chciałabym już wrócić do tej szkoły niż tutaj leżeć. Wzięłam sok, a następnie upiłam łyk. W trakcie dalszego picia uświadomiłam coś sobie i o mało nie wyplułam całej cieczy znajdującej się w mojej buzi na podłogę. Że ja chcę do szkoły? Już mi się odechciało. Tam czeka mnie więcej przykrych niespodzianek. Tutaj bynajmniej mam spokój. W jakiś sposób, ale jest. Po odłożeniu kartonika od napoju przetarłam swoje ociężałe powieki. Widać do szczęścia potrzebny mi był jedynie sen. Ulokowałam się więc wygodnie na łóżku i przykryłam kołdrą, aż po sam czubek nosa. Po chwili odgłosy ludzi znajdujących się w szpitalu zaczęły być coraz cichsze. Zaczynałam odpływać, aż w końcu usnęłam.

Zapewne dobrze, że nie zauważyłam osoby stojącej na korytarzu, która przyglądała mi się przenikliwym wzrokiem z niecodziennym grymasem obrzydzenia na twarzy.

Wieczór

Obudziłam się z wielkim trudem, bo mój zamglony mózg odmawiał  współpracy. Przetarłam zaspane oczy. Jakby coś to miało pomóc.. Sięgnęłam jedną ręką po zegarek i z mrużonymi oczami spojrzałam na godzinę. Osiemnasta pięćdziesiąt. Wyśmienicie jeszcze dziesięć minut do kolacji. Dobrze, że nie zaspałam. Rozciągnęłam się i mlasnęłam. Nienawidzę tego momentu gdy jestem zaspana. W takim stanie mogę ponownie wybrać się do krainy snów, dlatego też podniosłam swoje ociężałe ciało i szybkim ruchem zeszłam z łóżka, przy okazji potykając się. Schyliłam się po kapcie, które były gdzieś pod łóżkiem. Po odnalezieniu ich, nadal wyglądając jak zombie, udałam się na stołówkę. Pomieszczenie nie wzbudzało żadnych emocji. Zwykła biała tapeta przyklejona na ścianę z poodklejanymi  naklejkami  z Kubusiem Puchatkiem. Gdzieniegdzie stały kwiatki. Nic szczególnego. Stoły, krzesła i masa ludzi wokół. Podeszłam do jednego z okienek i odebrałam swój talerz, na którym znajdowały się gotowe kanapki.
- Fuj, szynka! - wymsknęło mi się na głos.
- Raczej powinno się jeść to co dają - usłyszałam za sobą damski głos. Obróciłam się i dostrzegłam pielęgniarkę, która przyglądała mi się jakbym na czole miała napisane "zwróć mi uwagę". Wredna baba. Nie będę spożywać wszystkiego co mi dają.
- No nie wiem - w moim głosie dało usłyszeć się ironie.
- Taka młoda, a już ma kompleksy - zaśmiała się kobieta w uroczych blond włosach. Ładny odcień to one mają, ale chyba nic poza tym. Taa.. Raczej oddziaływają na jej fale mózgowe, które wołają "jestem głupią blondynką".
- Co proszę? - kolejna osoba, która zaczyna działać mi na nerwy. Czy jej praca na tym polega? Zdecydowanie nie.
- Głucha nie jesteś - na jej twarzy zakwitł fałszywy uśmieszek - Lepiej coś zjedz, bo do rana jest dużo czasu - mrugnęła do mnie, a zaraz potem wyszła jak gdyby nigdy nic się nie stało. W mojej głowa zapaliła się czerwona lampka. Musze uważać na tego człowieka.  Po zjedzeniu swojej porcji poszłam do swojego pokoju. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Grałam na telefonie, rysowałam w zeszycie, obserwowałam przez okno otoczenie na zewnątrz. Nuda...

Właśnie zaczęła się cisza nocna. Ja nadal niespokojna, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Próbowałam zasnąć, ale po wielu próbach  mój plan się nie powiódł, ponieważ od dobrych kilku godzin leżałam z oczami otwartymi, skierowanymi do góry. Sufit w tym momencie wydawał mi się bardziej interesujący niż wszystko inne. Chyba było błędem pójście spać w dzień. Teraz mam z tym nie lada kłopot. Po bezsensownym tkwieniu w jednej pozycji przewróciłam się na bok.  Zerknęłam na zegarek.
- Już pierwsza w nocy - westchnęłam.

W tej chwili Esnne nawet by nie przyszło do głowy, że jej przyjaciółka po kryjomu wymknęła się z internatu, aby podążyć na miejsce spotkania.

_____
Jest i 3 rozdział. Za bardzo to on mi się nie podoba, ale zresztą oceńcie sami.
Kolejny pojawi się w poniedziałek jak nie zabraknie nam weny.

5 komentarzy: